Od wspomnień z pracy do wegańskiej przystawki z tofu - Shira-ae

By To Nie Manga - 22 kwietnia



Gdy spotykamy się z opisem rynku pracy z Japonii, zazwyczaj relacje te pochodzą z uprzywilejowanych grup społecznych. Ludzi, którzy mają pieniądze albo ich językiem ojczystym jest angielski. Pracują więc w biurach, bądź jako nauczyciele, rzadziej jako hostessy.

Jednak jest znacząca grupa pracowników, o której rzadko się mówi. I są nią pracownicy fizyczni. Jest to tym bardziej zaskakujące, gdyż jej większość stanowią cudzoziemcy.

Gdy przybyłam do Japonii po raz pierwszy jako posiadaczka wizy studenckiej, szkoła pomogła mi znaleźć pracę w fabryce, która głównie zajmowała się przygotowywaniem posiłków. Podczas gdy ja dodatkowo zarabiałam jako korepetytorka z angielskiego, większość moich mniej szczęśliwych znajomych, dnie i noce spędzało w różnych fabrykach. Różnych, gdyż podług prawa można pracować na takiej wizie 28 godzin. Jednak ludzie z Nepalu, Filipin, Chin , którzy przyjeżdżają w celach zarobkowych zatrudniają się w wielu różnych miejscach i mają oddzielne konta bankowe. O ile pojawiają się w szkole są bezpieczni. Często jednak są tak zmęczeni, że przesypiają całe zajęcia. Kwoty jakie zarabiają po opłaceniu kursów nie są powalające, ale często dają szanse im, i ich rodzinom na dostatniejsze życie. 

Dla mnie osobiście praca ta była ciekawym przeżyciem i szansą do poznania Japonii i jej wielu mniej szeroko obecnych w mediach aspektów. Zrewidowałam tam liczne stereotypy, które gloryfikują pracowitość Japończyków.

I tak pracowałam na linii, nakładając przeróżne sałatki, dania, spaghetti, zupy itp. Jednym ze stałych punktów programu było shira-ae. Obrzydliwa masa, która przylepiała się do rękawiczek. Trzeba było umiejętnie pacnąć nią na tackę, co więcej w zależności od głównego składnika należało wymacać kawałek bambusa, grzybka, i wrzucić go na samą górę. Nie cierpiałyśmy tej papki. Raz ważąca naprzeciwko mnie Filipinka, postanowiła spróbować tej sałatki. Praktyka dość powszechna, zawsze zajadałyśmy się co lepszymi daniami, gdy szef nie patrzył i pozwalał nam na to czas, należało się tylko zwinnie schylić tak by nie dać się przyłapać. Niestety smak zupełnie jej nie przypadł do gustu.

Dlaczego je więc tutaj umieszczam ?


Wydaje mi się, że jest to świetne danie dla fanów tofu, i trochę zaskakujące. Dość obecne w kuchni japońskiej w wydaniu rodzinnym, nie do końca jednak znane. Przy czym niezwykle łatwe w wykonaniu.

Pamiętajcie by tym razem zaopatrzyć się w kinugoshi tofu(絹ごし), to o jedwabistej, rozpadającej się strukturze, i najlepiej śnieżnobiałym kolorze.

Danie najlepiej smakuje świeże.

Składniki :

Szpinak 80 g

kinugoshi tofu(絹ごし) 50 g


Sezam 3 g

Cukier 3 g

Sos sojowy 1 g

Sól 0.7 g


Porcja około 74kcal


Przygotowanie:

Pokrój lub porwij umyty szpinak na kawałki około 5 cm. Zblanszuj szpinak. Tofu wymieszaj z sezamem, cukrem, sosem sojowym i solą. Całość wymieszaj z ostudzonym szpinakiem.

Uwaga jest to jeden z nielicznych przepisów wegańskich, bez ryb i owoców morza, tak obecnych w kuchni japońskiej.


Przepis pochodzi Biometrics Guide Book, który otrzymała podczas mojej diety w Konami Sports Club.

  • Share:

You Might Also Like

0 comments