Czasami
zastanawiałam się czemu chociaż przebywałam w Japonii ledwo ponad
miesiąc, już parę razy usłyszałam pytanie: " A co już zwiedziłaś ? "
Może powinnam powiedzieć : "okolicę", ale wydaje się to trochę niegrzeczne i nie do końca zgodne z prawdą.
Ja
po prostu nigdy nie miałam wielkiego ciśnienia na zwiedzanie. Lubię
oglądać i poznawać nowe miejsca, zbierać doświadczenia. Jednak rytuał zwiedzania jest mi
trochę obcy.
Za
to zdecydowanie cenię powolne oswajanie swojego otoczenia.
Wyodrębnianie coraz to nowych szczegółów lub zmian, to jest coś co
uwielbiam. Nigdy mnie nie pociągał krajobraz wielkich aglomeracji,
przytłaczających mnie tłumami, tysiącami sklepów, które krzyczą ; "kup
mnie, właśnie mnie!" Nie oznacza to, że ich nie odwiedzam. Jednak
potrzebuję więcej czasu by oswoić się z ich masywnością.
Dodatkowo
mało kto zdaje sobie sprawę z kosztów. Dojazd gdziekolwiek w Japonii
jest dość drogi. Nie bez powodu prawie w każdej pracy dodatkowo płaci
się za koszt biletów. A ja wciąż czekam na swoją pierwszą pensję. Więc wolę przystopować z wydatkami.
Na tą chwilę, przede wszystkim cenię sobie to, że dojazd do Osaki zajmuje mi około 20 minut i mieszkam trochę na
uboczu w "małym miasteczku". A na rowerze mogę wyskoczyć do opuszczonej
świątyni i spróbować uchwycić jej spokój.
Zdjęcia
z codzienności publikuję na Instagramie, są dość zwyczajne bez
fajerwerków. Staram się przedstawiać to co widzę i co mnie zachwyca swoją
powszechnością. Nie mam potrzeby imponowania i udowadniania, że moje życie jest niezwykłe. Tak nie jest, ale naprawdę to co nas otacza bywa dużo bardziej intrygujące niż wycinki z życia celebrytów, jakże przewidywalnego w swoim uwielbieniu dla luksusu i plastikowych atrakcji.
1 comments
Pięknie i super kadr.
OdpowiedzUsuń