Specjały z Nary

By To Nie Manga - 25 sierpnia


W Japonii, gdy wyjeżdżasz na wakacje w dobrym tonie jest przywieźć współpracownikom drobny upominek, najczęściej pod postacią specjałów lokalnej kuchni.
Ja sama zaś, zawsze przed większą wyprawą sprawdzam co warto w danym miejscu spróbować. Z mojego drobnego poszukiwania wynikało, że Nara słynie z narazuke, jest to rodzaj pikli. Warzywa są przechowywane przez długi czas w pozostałościach z produkcji sake. Bardzo byłam ciekawa tych smaków. Jako miłośniczka kiszonek nie dałam się jednak do nich przekonać. Warzywa rzeczywiście zachowały chrupkość, jednak słodki smak z przebijającym się aromatem sake okazał się dla mnie nie do przyjęcia. Prawdopodobnie to kwestia przyzwyczajenia, lecz tym razem całkowicie skapitulowałam. Najgorsza była zaś cebula owinięta skórką z cytryny, tutaj pomieszało się tyle silnych aromatów (cytryna, cebula, słodycz, sake), że nie byłam jej nawet w stanie przełknąć. Być może spróbuję ich jeszcze kiedyś . Chociaż japońskie uwielbienie do słodkich smaków tym razem nie współgrało dla mnie  na tyle dobrze by stać się orędowniczką tej potrawy.



Kupiłam również żelki, kingyoku jedne z charakterystycznych, tradycyjnych słodyczy. Urzekło mnie w nich piękno zatopionych owoców, które skrzyły się niczym zanurzone w świetle. Tym razem nie czekało mnie na szczęście wielkie rozczarowanie. Nie ma tu większej ferii smaków, po prostu sama słodycz. Owoce zaś nabrały ciekawej tekstury, stając się lekko gumowate i zarazem zwarte. Utrwaliło to smak kiwi i skórki cytryny. Jednym słowem nic nadzwyczajnego ale całkiem przyjemne.


Na koniec zaś tradycyjne sushi z Nary. Na zdjęciu królują aż trzy rodzaje. Jednak to marynowana makrela jest powszechnie jedzoną podczas lata potrawą, o nazwie kaki no hazushi. Do tego jest po prostu smaczna. Jak możecie zobaczyć na zdjęciu, każde sushi było owinięte liściem kaki, ten sposób ma działać antybakteryjnie. Myślę przy tym, że jest to dość wygodny rodzaj transportu i przechowywania.


Ostatecznie więc przysmaki z Nary nie zdobyły mojego serca na tyle, bym marzyła o ich ponownym spróbowaniu. Z tego też powodu tyle czasu zajęło mi napisanie tego postu. Aczkolwiek nie zniechęciło mnie to do poznawania nowych smaków. Wręcz przeciwnie. Lubię poszerzać swoją paletę smaków i potraw, nawet jeśli mam dowiedzieć się czego nie lubię.

  • Share:

You Might Also Like

2 comments

  1. Liście kaki to te od owoców?
    Słodycze przepiękne aż szkoda jeść.
    Pozdrówki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak dokładnie od owoców. Te słodycze lepiej wyglądały niż smakowały, ale to typowa przypadłość tych japońskich :).

    OdpowiedzUsuń