Jelonki, świątynie i ogród w szczerym polu .... wyprawa do Nary

By To Nie Manga - 30 lipca

Chociaż ostatnimi czasu podróżowanie stało się tak modne i wręcz wymagane jako sposób spędzania wolnego czasu, ja nigdy nie należałam do osób, które z zapałem przygotowują trasy wycieczek. Jeśli wygrałabym w totka, raczej nie wybrałabym się w podróż dookoła świata. Lubię jednak małe wypady bez niepotrzebnej spiny. Dzisiaj jest dość łatwo zaplanować co w danym miejscu jest warte zobaczenia. Zarazem lubię się zdać na przypadek, który może być dużym rozczarowaniem lub darem losu. 

 (Nawet barierki są w kształcie jelonków)

Wybraliśmy się więc do Nary, którą od Osaki Namby dzieli zaledwie godzina jazdy pociągiem. Tuż obok dworca rozpoczyna się park gdzie wyczekują co bardziej zgłodniałe i niecierpliwe jelonki, sarny. Oglądając materiały w internecie mogłoby się wydawać, że to krwiożercze bestie atakujące by zdobyć ulubioną przekąskę. W rzeczywistości o ile nie wpada się w panikę zwierzęta zachowują się bardzo spokojnie. Nie wspominając o  cierpliwym pozowaniu do zdjęć. Cwane nauczyły się nawet kłaniać, czego nie robi się dla darmowego żarcia. Raz tylko zostałam delikatnie popchnięta przez sarnę rozczarowaną brakiem smakołyków. 


Prowadzeni przez wygłodniałe zwierzaki dotarliśmy do świątyni Todaiji. W Japonii świątynie są wszędzie i z czasem można się przyzwyczaić do ich piękna. Jednak tutaj trudno się oprzeć jej majestatowi. Już sama brama Nandaimon nadgryźnięta zębem czasu robi ogromne wrażenie. W samej Todaiji możemy obejrzeć wielkiego Buddę, który po bokach ma mniejszych złotych pobratymców. Jeśli macie dzieci koniecznie stańcie w kolejce by pociecha przecisnęła się przez dziurę w kolumnie. A przy wyjściu ze świątyni możecie dotknąć uzdrawiającego Buddę. 
My dodatkowo wybraliśmy się na krótki spacer do Nigatsu-dou. Stamtąd możecie zobaczyć piękną panoramę i napić się darmowej zimnej wody lub zielonej herbaty. Przyjemna odskocznia w tak gorący dzień.
              (Darmowa herbata)


Następnie podskoczyliśmy do świątyni Kofukuji.
(Pagoda)

A ponieważ nie mieliśmy jeszcze dość stwierdziliśmy, że warto zwiedzić pałac Heijou a właściwie to co zostało odbudowane. W tym celu wróciliśmy się dwie stacje i piechotą trafiliśmy w miejsce docelowe. Najciekawsze jest to, że prawie nie było tam turystów. Być może nikomu nie chciało się chodzić w takim skwarze po polu.

             (Cesarska komnata audiencyjna)

Dodatkowo nie ma tam jelonków, które mogą pozować do zdjęć. A zarówno budynki i muzeum są dość skromne i nowe. Prawdopodobnie nie prezentują się najlepiej na zdjęciach na instagramie. Teren jest rozległy dlatego jeśli naszła by was ochota by wybrać się do Wschodniego Ogrodu przygotujcie się na małą przebieżkę podczas, której zwątpicie czy idziecie w dobrym kierunku. Miniecie też być może parę osób, które będą ćwiczyć rzuty piłką lub ucinać sobie drzemkę. Niemniej nie poddawajcie się. Ogród był naprawdę bardzo przyjemnym zaskoczeniem. Mogliśmy usiąść pod zadaszeniem w całkowitej ciszy i odosobnieniu, przerywanym jedynie szumem liści i szmerem strumyka. Czego chcieć więcej w tak upalny i parny dzień.
 (Wschodni pałacowy ogród)

Nasz mały wypad do Nary jest niejaką rozgrzewką przed Kioto gdzie zamierzamy obserwować jesienne liście. Jako pamiątkę zabrałam ze sobą zestaw tradycyjnego sushi , galaretek oraz pikli.  
Już niedługo recenzja owych dań.
Nara jest napewno godna polecenia dla osób, które spotykają się z Japonią po raz pierwszy jak i dla wyjadaczy. Być może kiedyś tam wrócimy by udać się na jakąś większą pieszą wycieczkę.


  • Share:

You Might Also Like

1 comments

  1. Tak jak pisałaś pięknie się prezentuje. Pierwsze skojarzenie to mur pruski w bieli i czerni. Fajnie, że tam dotarliście jakże duża odmiana od totalnego zatłoczenia.

    OdpowiedzUsuń