Kongo san - idealny masyw w okolicy Nary i Osaki na piesze wycieczki dla mniej zaawansowanych
By To Nie Manga - 29 września
Nasz szlaku wiosną |
Takie widoki są na wyciągnięcie ręki |
Japonia idealna na piesze przechadzki
Gdy każdy dzień spędzasz w betonowej dżungli, można odczuć tęsknotę za przyrodą. W Polsce dzikich, zalesionych miejsc w czasie mojej młodości było całkiem sporo, ostatnimi czasy to niestety też się zmienia. Gdy po raz pierwszy przyjechałam do Japonii myślałam, że jest tu sporo zieleni. Z czasem zauważyłam, że te drobne oazy są bardzo sztuczne i stworzone przez człowieka. Stąd pewnie moja potrzeba by wyruszać na piesze wycieczki.
Wiekowe drzewo w śniegu
Wiekowe drzewo wiosną
Wszędzie jest dobre miejsce na graffiti
Góra Kongo stanowi zaś idealny cel do takowych. Blisko Osaki i Nary właściwie na granicy tych dwóch prefektur, nie za wysoka, niezbyt wymagająca. Po pierwszym podejściu wiosną, postanowiliśmy zeszturmować ją za drugim razem zimą. Oczywiście, nie bylibyśmy sobą, jeśli nie zgubilibyśmy drogi i nie zaliczyli paru wpadek. Ale o tym potem.
Wspinaczkę na Kongo czas rozpocząć
Góra Kongo, krótkie wprowadzenie
Najwyższy punkt na masywie Kongo wynosi 1125 metrów. I chociaż wyprawa na niego stanowi lekkie wyzwanie dla osób w słabej kondycji, de facto jest początkiem naszej wędrówki. Do zdobycia szczytu prowadzi dziesięć szlaków.
Mapa szklaków Kongo
Restauracje i sklepy w pobliżu stacji Kawachinagano
Zaczynamy wspinaczkę na Kongo
Ze stacji Kawachinagano dojechaliśmy autobusem 11 do przystanku Kongotozanguchi. Tutaj zwykle zbierają się większe grupki osób. Większość Japończyków w pełnym ekwipunku, w markowych ciuchach i butach, często wraz z kijkami. I nasza para, która na tym tle odstaje straszliwie. Chociaż osobiście uważam, że moje znoszone martensy wspaniale nadają się na takie wyprawy. Macie jeszcze szansę zakupić prowiant lub ekwipunek do wspinaczki (zimą np. raki) albo spróbować tofu w restauracji Matsumasa , chociaż ja nigdy się nie odważyłam (ten specyfik kuchni azjatyckiej, wciąż nie należy do moich ulubionych).
Na szlaku znajdziecie mnóstwo takich tabliczek ze słodkimi rysunkami
Tuż w pobliżu znajdują się ruiny zamku Chihaya, których poszukiwania zapiszę na liście jednej z największych spektakularnych porażek. Szukaliśmy tego miejsca wspierając się Google Maps, które wyprowadziło nas w pole. Ale niech czytający będą mi świadkiem, nie poddaję się, spróbujemy odnaleźć to miejsce jeszcze raz.
Podążając za innymi piechurami od przystanku Kongozanguchi czeka nas ponad godzinna wycieczka do szczytu. Początkowo wybetonowaną drogą, która zamienia się w schody, zaopatrzone w poręcze. Dość typowym zwyczajem jest witanie się na szlaków osób, idących w przeciwnych kierunkach. Chociaż ja, że zwykle upodabniam się do zasapanego buraka, kiwam tylko głową gdy wysokość daje już mi się we znaki.
Latarnie zimą wyglądają najlepiej
Szczyt Kongo
Na szczycie można strzelić sobie fotkę nad panoramą, zakupić coś bardzo drogiego w sklepiku, lub skorzystać z darmowej toalety. Wiele osób urządza sobie piknik, można spokojnie odpocząć przed dalszym spacerem. Gdyż to dopiero początek poznawania dostępnych atrakcji.
Świątynia Tenporin-ji
Przed nami oto dość wysokie schody, strzeżone przez buddyjskiego bożka. Domniemam, że zalicza się do Jaśniejących Królów Myoo, którzy chronią buddyjską wiarę, co symbolizują otaczającego go płomienie i uzbrojenie.
Posąg zimą zaopatrzony jest w trochę sake na ogrzanie
Bóstwo wiosną
Kiedy odwiedzaliśmy Kongo wiosną, ku naszemu zdziwieniu w świątyni odbywał się koncert. Japonka śpiewała między innymi piosenki Beatelsów, a mnich podrygiwał w rytm muzyki. Zimą schody, były dość oblodzone i wtedy jak najbardziej, przydały się barierki.
Taki widok tuż z oblodzonych schodów świątyni
Świątynia Katsuragi oraz Muzeum Natury i Astronomii
Dalsza na szlaku jest świątynia Katsuragi. Tuż za nią zaś znajduje się Chihaya Nature and Astronomy Museum, które jest raczej skromnym muzeum. Chociaż bardzo podoba mi się jak zostało zbudowane. Ale można skorzystać w nim z toalety, ogrzać się lub ochłodzić w zależności od pory roku, przy czym wstęp jest darmowy. Podobno można również poobserwować słońce przez teleskop o 11:00-12:00-13:00-15:00 jeśli tylko pogoda dopisuje.
Wejście do Chihaya Nature and Astronomy Museum
W środku muzeum możemy dowiedzieć się więcej o naturze na szlaku Kongo
W pobliżu muzeum znajdują się restauracja, a wielu ludzi piknikuje na zewnątrz. Zimą dzieci będą zjeżdżały z pagórka, nawet jeśli śnieg pozostaje praktycznie wspomnieniem.
Piknik zimą? Czemu nie.
Na chłód najlepsza zupka
Powrót ze szlaku Kongo
Stąd możecie udać się do kolejki liniowej Kongo. Chociaż jeżeli należycie do sierot, które lubią się gubić możecie tą samą drogę pokonać na pieszo.
Przygotowania na wspinaczkę na Kongo zimą
Jeżeli wybieracie się na szlak zimą i nie należycie do pierwszej wody piechurów, zakupcie raki. Ich cena waha się od 2000 do 4000 jenów. Więc jest to dość znaczny wydatek.
Ja nie zakupiłam ich w lutym, uznałam, że skoro na początku szlaku nie ma śniegu, to dam radę bez problemu wejść. Rzeczywiście wspinaczka nie była trudna, wyzwaniem było zejście. Gdy mój towarzysz dziarsko w sportowym obuwiu "wyszosował" do przodu, ja zostałam z tyłu, poruszając się znacznie wolniej niż niejeden japoński emeryt. Przez swoją nieudolność, wzbudziłam litość nawet w jednej starszej pani. Jeśli więc jesteście totalnymi fajtłapami, i ślizgacie się na najmniejszej kałuży, wydajcie kasę na raki, by nie ulec jakiemuś poważniejszemu wypadkowi. Zresztą w Polsce mogą się Wam też przydać.
Jednym słowem zapraszam Was na ten szlak o każdej porze roku. Sam raz na ochłodę latem, piękny o każdej porze roku.
Widok na kolejkę z samego dołu
Wiekowe drzewo w śniegu
Wiekowe drzewo wiosną |
Wszędzie jest dobre miejsce na graffiti |
Góra Kongo stanowi zaś idealny cel do takowych. Blisko Osaki i Nary właściwie na granicy tych dwóch prefektur, nie za wysoka, niezbyt wymagająca. Po pierwszym podejściu wiosną, postanowiliśmy zeszturmować ją za drugim razem zimą. Oczywiście, nie bylibyśmy sobą, jeśli nie zgubilibyśmy drogi i nie zaliczyli paru wpadek. Ale o tym potem.
Wspinaczkę na Kongo czas rozpocząć |
Góra Kongo, krótkie wprowadzenie
Najwyższy punkt na masywie Kongo wynosi 1125 metrów. I chociaż wyprawa na niego stanowi lekkie wyzwanie dla osób w słabej kondycji, de facto jest początkiem naszej wędrówki. Do zdobycia szczytu prowadzi dziesięć szlaków.
Mapa szklaków Kongo |
Restauracje i sklepy w pobliżu stacji Kawachinagano |
Zaczynamy wspinaczkę na Kongo
Ze stacji Kawachinagano dojechaliśmy autobusem 11 do przystanku Kongotozanguchi. Tutaj zwykle zbierają się większe grupki osób. Większość Japończyków w pełnym ekwipunku, w markowych ciuchach i butach, często wraz z kijkami. I nasza para, która na tym tle odstaje straszliwie. Chociaż osobiście uważam, że moje znoszone martensy wspaniale nadają się na takie wyprawy. Macie jeszcze szansę zakupić prowiant lub ekwipunek do wspinaczki (zimą np. raki) albo spróbować tofu w restauracji Matsumasa , chociaż ja nigdy się nie odważyłam (ten specyfik kuchni azjatyckiej, wciąż nie należy do moich ulubionych).
Na szlaku znajdziecie mnóstwo takich tabliczek ze słodkimi rysunkami |
Tuż w pobliżu znajdują się ruiny zamku Chihaya, których poszukiwania zapiszę na liście jednej z największych spektakularnych porażek. Szukaliśmy tego miejsca wspierając się Google Maps, które wyprowadziło nas w pole. Ale niech czytający będą mi świadkiem, nie poddaję się, spróbujemy odnaleźć to miejsce jeszcze raz.
Podążając za innymi piechurami od przystanku Kongozanguchi czeka nas ponad godzinna wycieczka do szczytu. Początkowo wybetonowaną drogą, która zamienia się w schody, zaopatrzone w poręcze. Dość typowym zwyczajem jest witanie się na szlaków osób, idących w przeciwnych kierunkach. Chociaż ja, że zwykle upodabniam się do zasapanego buraka, kiwam tylko głową gdy wysokość daje już mi się we znaki.
Latarnie zimą wyglądają najlepiej |
Szczyt Kongo
Na szczycie można strzelić sobie fotkę nad panoramą, zakupić coś bardzo drogiego w sklepiku, lub skorzystać z darmowej toalety. Wiele osób urządza sobie piknik, można spokojnie odpocząć przed dalszym spacerem. Gdyż to dopiero początek poznawania dostępnych atrakcji.
Świątynia Tenporin-ji
Przed nami oto dość wysokie schody, strzeżone przez buddyjskiego bożka. Domniemam, że zalicza się do Jaśniejących Królów Myoo, którzy chronią buddyjską wiarę, co symbolizują otaczającego go płomienie i uzbrojenie.
Posąg zimą zaopatrzony jest w trochę sake na ogrzanie
|
Kiedy odwiedzaliśmy Kongo wiosną, ku naszemu zdziwieniu w świątyni odbywał się koncert. Japonka śpiewała między innymi piosenki Beatelsów, a mnich podrygiwał w rytm muzyki. Zimą schody, były dość oblodzone i wtedy jak najbardziej, przydały się barierki.
Taki widok tuż z oblodzonych schodów świątyni |
Świątynia Katsuragi oraz Muzeum Natury i Astronomii
Dalsza na szlaku jest świątynia Katsuragi. Tuż za nią zaś znajduje się Chihaya Nature and Astronomy Museum, które jest raczej skromnym muzeum. Chociaż bardzo podoba mi się jak zostało zbudowane. Ale można skorzystać w nim z toalety, ogrzać się lub ochłodzić w zależności od pory roku, przy czym wstęp jest darmowy. Podobno można również poobserwować słońce przez teleskop o 11:00-12:00-13:00-15:00 jeśli tylko pogoda dopisuje.
Wejście do Chihaya Nature and Astronomy Museum |
W środku muzeum możemy dowiedzieć się więcej o naturze na szlaku Kongo |
W pobliżu muzeum znajdują się restauracja, a wielu ludzi piknikuje na zewnątrz. Zimą dzieci będą zjeżdżały z pagórka, nawet jeśli śnieg pozostaje praktycznie wspomnieniem.
Piknik zimą? Czemu nie. |
Na chłód najlepsza zupka |
Powrót ze szlaku Kongo
Stąd możecie udać się do kolejki liniowej Kongo. Chociaż jeżeli należycie do sierot, które lubią się gubić możecie tą samą drogę pokonać na pieszo.
Przygotowania na wspinaczkę na Kongo zimą
Jeżeli wybieracie się na szlak zimą i nie należycie do pierwszej wody piechurów, zakupcie raki. Ich cena waha się od 2000 do 4000 jenów. Więc jest to dość znaczny wydatek.
Ja nie zakupiłam ich w lutym, uznałam, że skoro na początku szlaku nie ma śniegu, to dam radę bez problemu wejść. Rzeczywiście wspinaczka nie była trudna, wyzwaniem było zejście. Gdy mój towarzysz dziarsko w sportowym obuwiu "wyszosował" do przodu, ja zostałam z tyłu, poruszając się znacznie wolniej niż niejeden japoński emeryt. Przez swoją nieudolność, wzbudziłam litość nawet w jednej starszej pani. Jeśli więc jesteście totalnymi fajtłapami, i ślizgacie się na najmniejszej kałuży, wydajcie kasę na raki, by nie ulec jakiemuś poważniejszemu wypadkowi. Zresztą w Polsce mogą się Wam też przydać.
Jednym słowem zapraszam Was na ten szlak o każdej porze roku. Sam raz na ochłodę latem, piękny o każdej porze roku.
Widok na kolejkę z samego dołu |
2 comments
Piękna okolica
OdpowiedzUsuńOch tak :)
Usuń