Hiroszima - marzenie zderzone z prozą życia

By To Nie Manga - 27 sierpnia

Czas zwiedzić miasto moich marzeń

Hiroszima - wycieczka, której miało nie być

Dwanaście lat temu, po obejrzeniu Hiroshima, My Lovemarzyłam o odwiedzeniu Japonii, i oczywiście Hiroszimy. Wiedząc, że prawdopodobnie do takiej wycieczki nigdy nie dojdzie. Gdy mój partner rzucił pomysł takiej wyprawy, z chęcią się zgodziłam.

Witajcie w Hiroszimie

Jak nie przygotowuję się do zwiedzania

Myślałam nawet, by się do niej przygotować. Niestety, listopad i grudzień przeorały mnie fizycznie i psychicznie. Ilość imprez halloweenowych i świątecznych oraz przygotowań sprawiły, że głównie egzystowałam w formie zombie. Posiadanie pracy na pełen etat pozwala mi nie bać się o przetrwanie, sprawia też jednak, że
codziennie przebywam poza domem 10-12 godzin. Stąd trudno mi wyłuskać czas na bloga, co zapewne widać. Dlatego jednym z moich pomysłów na niego jest pisanie bardziej z głowy. Zwykłam kiedyś przykładać się do wpisów, wyszukiwać informacje o wszystkich atrakcjach turystycznych, co zajmowało mi sporo czasu. Teraz będzie tutaj bardziej o moich doświadczeniach, fuckapach i radach, co zrobić inaczej niż ja. Dalej będziecie tu mieli plany wycieczek głównie pieszych, które mogą być całkiem przydatne, plus zdjęcia i moje przemyślenia, które będą mniej cenzurowane (uwaga przeklinanie) i być może kontrowersyjne.

JR Bus - mało luksusowo, ale tanio

Hiroszima - dojazd bez luksusów

Pojechaliśmy do Hiroszimy nocnym autobusem, co jest dla mnie opcją średnio lubianą, ale konieczną. Cena dwóch biletów równa się cenie jednego, jadąc shinkansenem. Po przeprawie z Willer Express, które nie posiadają toalety, postawiłam
warunek, że na coś takiego więcej się nie piszę. Dlatego wybraliśmy West Japan JR Bus. Autobus posiada trzy rzędy siedzeń, darmowe wi-fi, można także korzystać z jednej wtyczki elektrycznej. Dla mnie taka wyprawa oznacza nieprzespaną noc, więc dostęp do Netflixa umilił ten czas.

Hiroszima - pierwszy dzień, tylko pieszo

 Zatrzymaliśmy się w Apo Hotel, który pozwolił nam zostawić bagaże do czasu zameldowania. Ponieważ byliśmy w Hiroszimie bardzo
wcześnie, wybraliśmy się najpierw na śniadanie. Po raz pierwszy spróbowałam tradycyjnego japońskiego, w sieci, którą bardzo lubię – Nakau.

Japońsko-brytyjskie śniadanie

A teraz pora się przyznać. Nasze zwiedzanie Hiroszimy to głównie porażki. Mogę wam wypisać, gdzie nie poszliśmy, bo znalazłam te miejsca na mapie po powrocie albo były zamknięte. Tylko jaki to ma sens? Powiem jedno, lepiej nie wybierać się w Japonii nigdzie w okresie przed Nowym Rokiem, jeśli interesują Was muzea sztuki. Gdyż prawdopodobnie będą zamknięte od 29 do nawet 3 stycznia. Jeśli jednak świątynie to Wasz konik, nie musicie się martwić, gdyż na bank będą otwarte. Tylko od wieczora 31 grudnia do 2 stycznia będą pewnie oblężone przez tłumy, co warto mieć na uwadze.

Zamek Hiroszima

Minęliśmy więc zamknięte Hiroszima Prefectural Muzeum i udaliśmy się do Zamku Hiroszima, który zamknięty do zwiedzania, z zewnątrz prezentuje się trochę inaczej, bo jest obity drewnem.Otacza go całkiem duży i ładny park.

Świątynia Gokoku była gotowa na rok królika

Kupilibyście taką figurkę?

Napotkacie tu wiele ruin, a w pobliżu znajdziecie też świątynię. Można było w niej kupić figurkę królika, gotową na nadchodzący rok tego zwierzaka.

Zamknięte muzeum sztuki

Poszliśmy do kolejnego zamkniętego muzeum, Hiroshima  Museum of Art, by wyruszyć do najbardziej znanego budynku w Hiroszimie, Kopuły Bomby Atomowej. 

Kopuła Bomby Atomowej

Jak pewnie wiecie, to jeden z nielicznych budynków, który przetrwał wybuch. Teraz będzie szczerze, ale być może kontrowersyjnie. Widziałam wielu ludzi robiących sobie zdjęcia na tle tego budynku. Wiem, że wiele osób lubi takie zachowania potępiać. Czy jestem lepsza, robiąc zwykłe zdjęcie kopuły? 

Wciąż przecież jadę w miejsce, które jest żywym przypomnieniem agonii innych. Mogłabym oczywiście pisać o tym, jak mnie to poruszyło, jak zamilkłam, uświadamiając sobie cierpienie i zestawić się z tymi maluczkimi, którym brakuje wrażliwości. Uważam, że to jednak hipokryzja. 

Kopuła jest budynkiem, który trudno przeoczyć


Myślę, że cały Park Pokoju w Hiroszimie jest mądrze przemyślany, jest tam sporo zieleni, która przywraca życie w tym miejscu. W Muzeum Pokoju można poznać historię i zobaczyć wiele przerażających zdjęć. Sama przeżywałam jednak dysonans poznawczy i bezsilność w tym miejscu. Widząc naocznie okropieństwa wojny, cierpienie i ból zwykłych ludzi i będąc świadoma, że jako ludzkość wciąż nie umiemy zrezygnować z wojny.

Jeden z pomników w Parku Pokoju 


W pobliżu znajduje się też niezwykle wiele pomników oraz Rest House, w którym można kupić upominki lub pamiątki, ale też zebrać ulotki z informacjami do zwiedzania. Mam mieszane uczucia na temat turystyki śmierci, zdając sobie sprawę z tego, że potrzebujemy upamiętniać takie miejsca, ale czuję się nieswojo, przebywając tam. Myślę jednak, że nie ma sensu więcej o tym dywagować, wrócę  więc do prozy życia, pisząc o jedzeniu.

Okonomiyaki z Hiroszimy

Problem z japońskim jedzeniem jest taki, że nie do końca jestem jego entuzjastką. Pracuję obecnie w pięciu japońskich przedszkolach i jem obiad w trzech z nich. Niby wszystkie gotują zdrowo, praktycznie nie używają przypraw, nie smażą. Co nie zmienia faktów, że w dwóch z nich wszystkie warzywa są przegotowaną breją, której nie trawię, a co gorsza wszystko jest słodkie  (dodany mirin, ocet lub cukier).

Uwielbiam wyraziste smaki, więc często mi czegoś brakuje w japońskiej kuchni. Tak też mam z okonomiyakami. To japoński placek z kapusty i dodatków. W Hiroszimie robi się go z makaronem. Jest to danie bardzo popularne i cenione. 

Rzut oka na Okonomimurę

Wybraliśmy się więc do Okonomimury. To budynek, gdzie na trzech piętrach znajdują się malutkie restauracje specjalizujące się w tym daniu.

Tuż przy wejściu, na małym plakacie w języku angielskim,można zobaczyć opis każdej z nich. Wnętrze to jak darmowa wyprawa w przeszłość. Stary klimat, jeśli przełożyć to na polski to trochę taki niewyremontowany bar mleczny. Trudno zdecydować się gdzie przysiąść. My wybraliśmy stolik na oko najbardziej zorganizowany i najczystszy. 

Okonomiyaki - popularne japońskie danie

Myślisz sobie kapusta,trochę mięsa, makaron, co tutaj może pójść źle. Dla mnie głównym problemem jest to, że te składniki są nieprzyprawione, a na koniec polane sosem, którego nie cierpię.Jeśli więc lubicie sos do okonomiyaków, jedzcie i cieszcie się.Dla mnie to było doświadczenie, które chciałam odhaczyć,orędowniczką tego dania nie będę.

Hiroszima jest nielicznym z japońskich miast z czynnym tramwajem

Gdy przemieszczaliśmy się po Hiroszimie, zrobiły na mnie wrażenie szerokie ulice i chodniki, a także co rusz napotykane sadzonki kwiatów. Ku mojemu zaskoczeniu wiele osób biegało w centrum miasta.

Iluminacje są coraz popularniejsze w Japonii

Wieczorem wybraliśmy się na Peace Boulevard, by zobaczyć nocną iluminację Dreamination ciągnącą się wzdłuż tej ulicy po obydwu jej stronach. 

Dreamination prezentuje się lepiej na zdjęciach 

Takie oświetlenie jest oczywiście z
założenia nieznośnie kiczowate, mimo to przyjemnie się to oglądało. Z nami oglądało je wiele rodzin z szczerze zachwyconymi dziećmi.

Największe wrażenie zrobiło na mnie to drzewo

Największe wrażenie zrobiło na mnie ogromne drzewo, które kończyło czy zaczynało całe wydarzenie. 

Drugi dzień wycieczka na Miyajimę

Następnego dnia wybraliśmy się na Miyajimę. Dojechaliśmy do Miyajimaguchi pociągiem i wyruszyliśmy do portu, by wsiąść na prom. Tutaj doszło do kolejnego zonka. Promy są dwa, po lewej Matsudai, po prawej JR.


Czekając na prom na Miyajimę

Uwaga, jeśli jak ja, chcecie przepłynąć jak najbliżej bramy świątyni Itsukushima,wybierzcie JR. Ja, niestety, wybrałam ten drugi, przez co trochę zgrzytałam potem zębami. Przypłynęliśmy na miejsce około 10 rano, świątynia Itsukushima wciąż stała na lądzie, a ludzie podchodzili blisko bramy, by zrobić sobie pod nią zdjęcie.

Warto sprawdzić czas przypływów, by złapać takie zdjęcia

Sarny też zwiedzają

Tuż obok niej przechadzało się sporo saren, dość spokojnych, których w odróżnieniu od tych z Nary nie wolno karmić. Postanowiliśmy zacząć od odwiedzenia okolicznych świątyń. Po czym udaliśmy się na obiad.

Uliczki Miyajimy zachwycają

Pewnie wiecie, że Japończycy uwielbiają gadżety z
maskotkami. Mało kto nie słyszał o Hello Kitty. Ja sama posiadam sporo rzeczy z leniwym misiem Rilakkuma.

Restauracja Rilakkumi, wyrób łyżek do ryżu jest chlubą Hiroszimy

Tylko dla dziecinnych dorosłych

Tradycyjne japońskie jedzenie 

Nie przepadam ani za ostrygami, ani za węgorzem, który jest znakiem rozpoznawczym Miyajimy, więc posiliłam się w restauracji Rilakkumy.

Widok z kolejki

Sprawdziliśmy, kiedy będzie przypływ i dane nam będzie zobaczyć świątynię nad wodą i wyruszyliśmy na podbój Góry Misen, który należy dodać do listy niewykorzystanych szans.
Bilety zakupiliśmy tuż przy przystanku autobusowym. Co ciekawe, by dotrzeć na górę, korzysta się z dwóch kolejek.
Pierwsza dość malutka mieści maks 6 osób (linia Momijidani), druga do 30, z niej zaś rozciaga się zapierający dech w piersiach widok na morze. 

Zachwycające morze

Uwaga sporo głazów na szlaku

Co ciekawe, gdy docieramy na szczyt, wcale nie jesteśmy na szczycie góry Misen. Do niego jeszcze daleka droga, której przyznam się od razu, nie pokonałam. 

Sanktuarium Miłości-Reikado

Widzieliśmy piękne widoki z obserwatorium Shishiiwa, następnie udaliśmy się do Sanktuarium Miłości-Reikado, gdzie mnich Kobo Daishi modlił się 100 dni, i dalej po 1200 latach można zobaczyć tam ogień, który nigdy nie zgasł. Jednakże dotarcie do tej świątyni tak mnie wycieńczyło, że nie miałam siły ruszyć dalej. Trochę szkoda, bo droga prowadzi do pięknych skał i obserwatorium
Misen, staram się jednak wybierać dla siebie najlepsze rozwiązanie w danym momencie. Gdy wróciliśmy na Miyajimę świątynia Itsukushima stała już na tafli wody.
 

Brama i świątynia Itsukushima

Z wnętrza świątynia Itsukushima

Powiem szczerze, że japońskie świątynie już mi się opatrzyły, rzadko robią na mnie wrażenie. Tutaj jednak połączenie wody z czerwienią naprawdę mnie zafascynowało, co ma pewnie związek z tym, ile zrobiłam zdjęć. Jeśli wybieracie się w te okolice, sprawdźcie, czy aby nie ma jakiegoś festiwalu w tym czasie, bo w świątyni
często odbywają się tańce Bulaku.

Sarny w Miyajimy są bardziej wyluzowane od tych z Nary

Zupełnie przypadkiem na głównej ulicy handlowej trafiliśmy na przygotowania do rytuału palenia wielkich pochodni, który odbywa się 31 grudnia około szóstej wieczorem, postanowiliśmy jednak na niego nie czekać. Ja co roku mogę się lokalnie bawić na Yassai Hossai i to mi zupełnie wystarcza.
Co mnie totalnie zaskoczyło w Hiroszimie to to, że o północy zaczynają bić dzwony, jest to buddyjski rytuał Joya-no kane. W Japonii, gdzie północ obywa się raczej bez fajerwerków, było to
przyjemne zaskoczenie
.

Zaletą ogrodu Shukkein jest różnorodność jego architektury

Następnego dnia zahaczyliśmy o ogród Shukkeien, który był zamknięty wcześniej. Miejsce jest dość typowe, chociaż zaskoczyła mnie malutka kamienna plaża. Jego zaletą jest, że znajduje się tuż przy rzece. Myślę, że wiosną może naprawdę zapierać dech w piersiach. Do tego odważni mogą podjąć wyzwanie i pokonać półokrągły most. Ciekawe czy ktoś tego próbuje. Żałuję, że Hiroszimy nie zwiedzałam w lepszej formie.Zmęczenie plus okres sprawiły, że zrezygnowałam z wielu wyzwań i możliwości. Nie dane mi było sprawdzić muzeów, które wydawały się niezwykle ciekawe. Zarazem mimo tego, był to udanych wyjazd, pełen porażek, ale także pozytywnych zaskoczeń. Dlatego nawet dla nieprzygotowanych i zabieganych polecam Hiroszimę.

  • Share:

You Might Also Like

0 comments